Samolot wylądował …8 min.

PZL.23 Karaś

Wśród wydarzeń wojennych września 1939 r. związanych z Łukowem można wymienić przelot nad miastem kilku samolotów “Karaś” (lekki bombowiec), wracających spod Częstochowy po wykonaniu zadań ataku na kolumny niemieckie. Leciały w kierunku Białej Podlaskiej dnia 3 września w godzinach południowych (niedziela). Jeden z nich odłączył się i przymusowo wylądował (łamiąc podwozie) blisko obecnej ulicy Zaokręgiem przy jej skrzyżowaniu z ul. Kiernickich, na polu. Był uszkodzony w czasie akcji. Piloci ocaleli, udali się wkrótce do koszar na Łapiguzie, skąd przysłano żołnierzy na wartę przy maszynie. Mogliśmy jedynie oglądać samolot z odległości ok. 50 metrów. Samolot leżał na polu gdzieś do listopada 1939 r., można było podejść i dobrze obejrzeć. Między innymi nie zabrakło przy nim autora niniejszej wzmianki, który zachował sobie na pamiątkę kilka drobnych części owego samolotu. Niestety, nie robiono wtedy zdjęć, brak więc dowodu wydarzenia, jakim było to lądowanie maszyny. Niemcy w listopadzie zabrali samolot w sposób barbarzyński wlokąc kadłub, po odcięciu skrzydeł, ciągnikiem przez ul. Zaokręgiem, Żelechowską i Warszawską do miasta.

Kadłub maszyny zgrzytał niesamowicie blachami po nawierzchni szosy, siejąc iskrami. To było takie wymowne “smutne pożegnanie”, jak gdyby chciał coś nam wyrazić…

Zamieszczając zdjęcie samolotu “Karaś” po upadku na ziemię, pragnęlibyśmy zaapelować do Czytelników: może ktoś posiada rzeczywiste zdjęcie maszyny z 1939 r., zrobione jeszcze przed wkroczeniem Niemców i Sowietów? To zamieszczone odnosi się do innego egzemplarza takiego samolotu, który w identyczny sposób wyglądał po wypadku (lecz jeszcze przed wybuchem wojny, w lipcu). Warto dodać, ze w bardzo ciekawej książce Jerzego Pawlaka pt. “Polskie eskadry w wojnie obronnej”, brak jest wzmianki o “łukowskim” samolocie “Karaś”, jakkolwiek Autor wymienia wszelkie straty polskiego lotnictwa we wrześniu 1939 r. podając nazwy typów samolotów, ich przydziały do poszczególnych jednostek, losy bojowe, z wymienianiem nawet numerów inwentarzowych. A przecież żyją w Łukowie jeszcze ludzie, którzy incydent z naszym samolotem pamiętają… Cóż, może przy kolejnej edycji tej książki bądź jakiejś innej pozycji, zniknie ta “biała plamka”?.

Autor: tm.
Źródło: “Nowa Gazeta Łukowska” 10/2002


Również poszukiwaliśmy informacji na temat “łukowskiego” Karasia. Ponad wszelką wątpliwość udało nam się ustalić, że samolot pochodził z 64 Eskadry Bombowej →. Tego pechowego dnia pilotowany był przez Kazimierza Józefa Bileckiego.

Poniżej przedstawiamy biografię pilota, fragment książki “Przemyskie Orlęta 1939 r.” Z.Andrzejewskiego z wyszczególnionym opisem incydentu w Łukowie.

Kazimierz Józef BILECKI

Urodził się 3.03.1917 r. w Przemyślu, z ojca Bazylego, ślusarza, i matki Marii z d. Ostrowskiej. Rodzina zamieszkiwała przy ul. Słowackiego 95. W latach 1923-1928 uczęszczał do Szkoły Powszechnej im. St. Konarskiego w Przemyślu, a następnie do Państwowego Gimnazjum l im. J. Słowackiego, w którym w roku 1936 zdał egzamin dojrzałości. W czasach gimnazjalnych należał do II Drużyny Harcerzy im. K. Pułaskiego. W latach 1933-34 był zastępowym w VII zastępie “Jeleni”. W roku 1935-36 ukończył kurs szybowcowy w Ustianowej k. Ustrzyk Dolnych, zdobywając dyplom pilota szybowcowego kat. “C”. Po maturze wstąpił do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie, gdzie po trzech latach nauki i szkolenia zdobył specjalność pilota bombowego. Podchorążówkę ukończył w roku 1939 w stopniu tyt. sierż. pchor. i w czerwcu tegoż roku otrzymał przydział do 64 Eskadry Bombowej Lekkiej 6 Pułku Lotniczego we Lwowie. 30.08.1939 r., zgodnie z rozkazami mobilizacyjnymi, 64 Eskadra weszła w skład VI Dywizjonu Brygady Bombowej. 31 sierpnia samoloty eskadry odleciały na polowe lotnisko w Nosowie k. Białej Podlaskiej. 1 września około godz. 8.00, d-ca VI Dywizjonu otrzymał wiadomość ze sztabu brygady o wybuchu wojny niemiecko-polskiej i zarządził pogotowie alarmowe.

3 września około godz. 10.00 nadszedł ze sztabu telefoniczny rozkaz następującej treści: “(…) Całością dyonu zbombardować kolumny pancerne nieprzyjaciela posuwające się na Częstochowę — wyprawę poprzedzić rozpoznaniem (…)”. O godz. 11.00 trzy klucze ,,Karasi” z podwieszonymi bombami poderwały się z lotniska Nosów w celu wykonania postawionego zadania. W drugim kluczu leciała załoga pchor. pil. Kazimierza Bileckiego. Bombardowanie nastąpiło na szosie Częstochowa — Kłobuck. Zrzucono bomby z wysokości 500 — 800 m, a następnie ostrzelano z lotu niskiego kolumny pancerne npla. W czasie ataku niemiecka obrona przeciwlotnicza poważnie uszkodziła skrzydło „Karasia” pchor. Bileckiego, powodując wyciek benzyny. Podczas przymusowego lądowania w terenie samolot spłonął, ale załoga się uratowała i różnymi środkami lokomocji dotarta do Warszawy.

Po zameldowaniu się u dowódcy brygady otrzymała nowego “Karasia” i powróciła do eskadry, która przeniosła się w międzyczasie na lotnisko Ząbków k. Sokołowa Podlaskiego. Drugi lot bojowy wykonał pchor. Bilecki 7 września 1939 r., bombardując przeprawy Niemców przez Narew. 8 września, w godzinach rannych, załoga w składzie: ppor. obs. J. Ząbik, pchor. pil. K. Bilecki i kpr. strz. R. Stronczak poleciała w rejon Mszczonów — Tomaszów Maz. — Pabianice — Zgierz celem ustalenia kierunków posuwania się głównych sił nieprzyjaciela oraz zlokalizowania jego Czołowych oddziałów. Pchor. K.Bilecki tak zapamiętał ten lot: “(…) Po wykonaniu rozpoznania i zrzuceniu bomb na czołgi niemieckie wracaliśmy na lotnisko. Około godz. 9.00 zostaliśmy zaatakowani od słońca przez dwa Messerschmitty-110 nad m. Drozdowo Włościańskie k. Makowa Mazowieckiego nad rzeką Narew. Serie z karabinów maszynowych naszego “Karasia” nie odstraszyły Niemców. Przewaga szybkości i siły ognia samolotów nieprzyjacielskich zrobiły swoje. Samolot nasz stanął w płomieniach. Kpr. Stronczak został śmiertelnie ranny. Obserwator i ja wyskoczyliśmy, ratując się na spadochronie. Maszyna z zabitym strzelcem runęła na ziemię. Odnalezione i zmasakrowana zwłoki kpr. Stronczaka pochowaliśmy w pobliżu wiejskich zabudowań, gdzie spadł nasz samolot. Na grobie postawiliśmy prowizoryczny krzyż z kawałka śmigła, na którym umieściliśmy nazwisko, stopień Wojskowy i datę śmierci młodego” i dzielnego strzelca. Ppor. Ząbik i ja ukrywaliśmy się przed Kilka tygodni u rolnika p. J.Kolasińskiegó w Grądkach Zalewnych w pow. Maków Maz., gdzie leczyliśmy się z ran. Ppor. Ząbik miał przestrzeloną nogę i oparzenia. ciała, ą ja pociski w plecach i łopatce.” Obaj lotnicy nie dołączyli już do eskadry. Pchor. pil. K.Bilecki po zaleczeniu obrażeń i po wielu perypetiach, powrócił w październiku do rodzinnego Przemyśla, gdzie znajomy lekarz usunął tkwiące w ciele pociski. Przed Bożym Narodzeniem 1939 r. został przerzucony przez ruch oporu na Węgry. Tu go aresztowano i osadzono w Cytadeli w Budapeszcie. Po odbyciu kary za nielegalne przekroczenie granicy i zwolnieniu z wiezienia przedostał się do Jugosławii, gdzie został uwięziony ponownie w Zagrzebiu. Po odzyskaniu wolności przybył pociągiem przez Włochy do Francji i po podleczeniu ran, które się wciąż odzywały, w kwietniu 1940 r. rozpoczął loty ćwiczebne na samolotach francuskich. Nie będąc jednak w pełnej dyspozycji zdrowotnej, bojowo nie latał. Po upadku Francji, w czerwcu 1940 r. ewakuował się drogą morską do Wielkiej Brytanii i przybył do stacji zbornej polskiego lotnictwa w Blackpool. Wciągnięty do ewidencji Polskich Sił Powietrznych otrzymał numer identyfikacyjny: P — 546. Po szczegółowych badaniach, decyzją komisji lekarskiej został czasowo wyłączony z personelu latającego.. Ciągle bowiem dawały znać o sobie rany odniesione w Polsce w 1939 r. 1 września 1941 r. awansował na stopień porucznika pilota. W wyniku ponownych badań lekarskich zadecydowano, że jest zdolny tylko do służby w lotniczym szkolnictwie. Początkowo latał w 2 AOS (Army Observer School — Szkoła Obserwatorów Armii), po czyn ukończył w Blackpool kurs instruktorski i został skierowany najpierw do 25 EFTS (Elementary Flying Training School — Szkoła Pilotażu Początkowego) w Hucknail, a następnie do 16 SFTS (Secondary Flying Training School — Szkoła Pilotażu Podstawowego) w Newton i Cranwell jako instruktor pilotażu. 1.03.1943 r. otrzymał stopień kapitana RAF-u (Flight Lieutenant). 1.09.1944 r. został wysłany do Włoch, gdzie pomagał w sformowaniu 663 Dywizjonu Samolotów Artylerii i szkoleniu członków personelu latającego. W czasie pobytu we Włoszech wykonał kilka lotów operacyjno-bojowych w angielskim Dywizjonie do Współpracy z Artylerią. Po powrocie do Anglii, od 16.06.1945 r. objął ponownie funkcję instruktora pilotażu w 16. SRTS w Newton, szkoląc nowe kadry polskich pilotów. 9.11.1946 r. w Hucknall wstąpił do Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia. Od 31.03.1947 r. do czasu demobilizacji w 1949 r. przebywał w RAF West – Malling. Do kraju nie powrócił. Pozostał na emigracji. Przez cały okres powojenny aż do chwili przejścia na emeryturę w 1982 r. pracował w angielskim szkolnictwie. Długie lata był czynnym działaczem Koła Stowarzyszenia Lotników Polskich w Nottingham, pełniąc funkcje członka zarządu, skarbnika, sekretarza, prezesa i oficera opieki społecznej. Zmarł 2 maja 1988 r.w Nottingham. Jego prochy spoczywają na Cmentarzu Lotników Polskich w tym mieście.

Żródło tekstu:
Z. Andrzejewski -“Przemyskie Orlęta 1939 r.” – Przemyśl 1998.

Otrzymaliśmy również kilka fotografii rozbitego samolotu PZL.23 “Karaś” z 64 Eskadry Bombowej – być może to nasz “łukowski” ?

Powrót dp albumu

1 komentarz

  1. MariuszMariusz11-05-2017

    Być może ta informacja będzie pomocna. Do połowy lat 90 pomiędzy ulicami Jana Pawła II, Alejami Wojska Polskiego i Leona Kruczkowskiego w miejscu gdzie dzisiaj są domy szeregowe istniało gospodarstwo rolne “dziadka Berka” (Berka z racji ganiania dzieciaków na łąkach za gospodarstwem). Pod okapem jego stodoły leżał około 4-5 metrowy kawałek uszkodzonego metalowego skrzydła. O ile pamiętam krawędzi natarcia nie było. Widać było odsłonięte ożebrowanie. Wtedy myśleliśmy, że pochodzi z MIGa ale może było właśnie od tego Karasia. Po sprzedaży działek pod domy jednorodzinne szeregowe stodoła została rozebrana i skrzydło prawdopodobnie wywieziono na złom. Być może, któryś z właścicieli domów pamięta co z nim się stało.

Skomentuj Mariusz Anuluj pisanie odpowiedzi

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.