Podczas II wojny światowej istniała w Łukowie ponadpodstawowa jednoroczna Szkoła Ogrodnicza. Mieściła się w drewnianym budynku przy ul. Starościńskiej (obecnie Partyzantów), w którym przed wojną funkcjonowało parę oddziałów szkoły Powszechnej Nr 1, zaś po wojnie przez kilkanaście lat było Przedszkole Nr 2. Obecnie nie ma śladu po tym budynku, gdyż wzniesiono tutaj mały pawilon handlowy.
Szkoła przy ulicy Starościńskiej, obecnie Partyzantów.
Dyrektorem Szkoły Ogrodniczej był inż. Witold Nowacki, który uczył jednocześnie przedmiotu rolnictwa. Resztę grona pedagogicznego stanowili: Józef Cetnarski (kierownik Szkoły Powszechnej Nr 2) uczący jęz. niemieckiego, Franciszek Wierzejski (matematyk Gimnazjum im. T. Kościuszki), który uczył rachunkowości oraz korespondencji, w ramach której “przemycał” elementy nauki języka polskiego, dalej Stanisław Szczygielski (pochodzący z Trzebieszowa) nauczyciel przedmiotów fachowych: warzywnictwa, sadownictwa, kwiaciarstwa i pszczelarstwa. Wszystkie przedmioty były prowadzone na dobrym poziomie; religii w niewielkim wymiarze godzin nauczał ks. Jan Rosa na zmianę z ks. Tadeuszem Połońskim – obaj z par. Podwyższenia Krzyża Św. Woźnym w tej szkole był Tomasz Zarzycki, przedwojenny pracownik Gimnazjum T. Kościuszki.
Z lewej dyrektor szkoły inżynier Witold Nowacki w rozmowie z profesorem Franciszkiem Wierzejskim.
W ramach zajęć praktycznych pracowaliśmy w ogrodzie przyszkolnym na terenie, gdzie dzisiaj stoi budynek mieszkalny ZOZ, a także na dużym obszarze miejskim, gdzie dziś znajduje się Szkoła Podstawowa Nr 1 i budynki przy ul. Partyzantów oraz części dzisiejszego parku, przylegającej do nieruchomości zajmowanej przez Straż Pożarną, dochodzącej do Krzny. Ponadto w jednym z pokojów szkoły obsługiwaliśmy hodowlę jedwabników.
Uczniów szkoły obowiązywała parotygodniowa praktyka wakacyjna w gospodarstwie rolnym w Radoryżu, po której otrzymywało się świadectwo ukończenia szkoły, oczywiście po zdaniu również końcowych egzaminów.
Ja z mymi koleżankami i kolegami, uczęszczając do tej szkoły w roku szkolnym 1943/44, nie zdążyliśmy odbyć tej praktyki, gdyż od początku lipca 1944 r. szkołę zajęli Niemcy w związku ze zbliżaniem się frontu wschodniego, przerywając nam w ten sposób normalny tok zajęć. W czasie roku szkolnego zdążyliśmy popracować przy odchwaszczaniu poboczy ul. Cmentarnej (dziś Spokojnej), odkrywając po jej lewej stronie, od skrzyżowania z ul. Starościńską, różne ludzkie kości, dawnego nieznanego pochodzenia, które robotnicy zasypali wkrótce (nie robiono tam żadnych badań).
Podczas roku szkolnego wizytował placówkę niemiecki radca szkolny, mówiący dobrze po polsku, wypytując nas o stan rodziny itp. sprawy. Po rozpoczęciu nauki otrzymaliśmy wszyscy zaświadczenia w języku niemieckim o uczęszczaniu do szkoły, celem legitymowania się wobec władz.
Budynek szkoły po wojnie.
Przedstawiając swoje wspomnienia o Szkole Ogrodniczej, pozwalam sobie przytoczyć zapamiętane imiona i nazwiska moich Koleżanek i Kolegów, mając nadzieję, że może ewentualnie odezwie się ktoś i uzupełni informacje.
W roku szkolnym 1943/44 uczęszczali: Jerzy Cabaj, Krystyna Chudzikówna, Barbara Gawinkowska, Danuta (?) Gawinkowska (obie były siostrami), Karol Gryczon, Augustyn Jastrzębski, Bolesław Kiełb (vel Matysiak), Jerzy Krasuski, Halina Kuszpitówna,Stanisław Majewski, Tadeusz Milewski, Jadwiga Murawska (po mężu Konstanty), Mirosław Nurzyński, Adolf Olczyński, Zbigniew Peryt, Jadwiga Repetowska, Halina (?) Sawicka (zginęła od miny w 1944), Ryszard Sosnowski, Mieczysław Stec, Eugeniusz Szczygielski (ze Świdrów), (?) Szczygielski (z ul. Żelechowskiej), Mirosław Uszyński, Feliks Wirowski, Adolf (wołano go Adek) Wolski, Mieczysław Wysokiński, Eugeniusz (?) Zabłocki (ze Świdrów), Zygmunt (?) Wasak… Nie jestem pewien po latach, czy chodzili również wtedy do szkoły: Jan Osenkowski i Tadeusz Znój. Innych nazwisk pamięć mi nie podsuwa, to zbyt odległy już okres.
Autor: T. Milewski
Źródło: “Nowa Gazeta Łukowska” 13/2001
Mój dziadek nazywał się Eugeniusz Szczygielski był żołnierzem AK i pochodził z okolic Łukowa. Nie wiem w którym roku przeprowadził się do Lubartowa. Przeżył kilka obozów pracy, a ok 5 lat temu zmarł w wieku 90-92 lat.
Moj dziadek nazywal sie Karol Aleksander Gryczon, urodzony w Lukowie w 1939 roku, zmarl w 2010.
Byl w wojsku w Koszalinie.
Reszte zycia spedzil w Jelczu-Laskowicach na Dolnym Slasku. Ozenil sie z Aleksandra Stefania Nalewajko z Sobotki mial 3 dzieci.
Dzialal w podziemiu i wiem, ze przez wiele lat zyl pod nazwiskiem Jozef Kowalski. Do swojego wrocil po jednej z amnestii.
Przepraszam – co do mojego poprzedniego komentarza – moj dziadek Karol Gryczon urodzil sie w 1929 roku, nie w 1939.
Przesympatyczne wspomnienia. Dyrektor Witold Nowicki, to tata pani Bożenki Sokołowej. Nauczyciel od przedmiotów fachowych (zawodowych), Stanisław Szczygielski z Trzebieszowa, to brat mojej babci, a kochany wujek mojej mamy. Józef Cetnarski, to dziadek moich koleżanek Hani i Gosi Grafik z domu. A autor wspomnień Tadeusz Milewski, to kolega z klasy licealnej mojego wujka Ryśka Kowalskiego – później jego wnuczkę spotkałam w muzycznej (chodziła do klasy skrzypiec i zdaje się miała na imię Gosia). Ile wspomnień o każdej z wymienionych osób nasłuchałam się w domu rodzinnym. Aż serce ściska z tęsknoty.
Nazywam się Jarosław Jacek Sokół i jestem najstarszym wnukiem Witolda Nowackiego. Od zawsze Dziadzio był osobą którą darzyłem wielką estyma. Wielki człowiek, wielka wiedza, wielka miłość do Boga Ojczyzny i rodziny. Pozdrawiam serdecznie wszystkich którzy znali mojego dziadka.