Moje wspomnienie o skautingu przedwojennym4 min.

Polski skaut w 1913 r.

Feliks Kaliński.

Byłem wówczas uczniem rosyjskiej szkoły (Łukowskoje Czetyrokłasnoje Gorodskoje Uczyliszcze), lecz w księdze głównej figurowałem jako “miatieżnik” ( t. zn. buntownik) i “wrag wsiewo prawosławia”, dzięki czemu uczniowie polskiej Handlowej Szkoły pomimo, że bojkotowali uczniów z naszej szkoły jako moskalofilów, jednak mnie tolerowali, wiedząc, że nie stać mnie na szkołę prywatną. (Byłem synem wdowy po wyrobniku i już w wieku szkolnym musiałem sam na siebie pracować).

Dzięki tej życzliwości wtajemniczono mnie w różne sprawy związane nawet z pracą konspiracyjną.

Nieraz otrzymywałem nielegalną bibułę i czytałem swoim kolegom, to też i u nas wzrastała chęć do walki czynnej z Rosją. Nie było tylko odpowiedniej organizacji.

Projekt Krzyża Harcerskiego według ks. Kazimierza Lutosławskiego →

Dowiedziawszy się o powstałym skautingu w Handlówce, założyliśmy i my Drużynę Skautową w kwietniu 1913 r. Zastępowym został Stopnicki Dar. Prócz mnie zostali przyjęci do drużyny obaj bracia Orłowscy, Jan Bieliński, Antoni Gołębiowski, Marian Kluszewski, Tymoszuk i inni. Do drużyny przyjmowani byli członkowie z nadzwyczajną ostrożnością; wybierano chłopców zaufanych i pewnych; nowego członka wprowadzało dwóch starych druhów za poręczeniem; każdy druh przybierał sobie pseudonim; — ja byłem “Scyzoryk”.

Każdy nowowstępujący musiał składać przyrzeczenie; – odczytywano mu 10 przykazań skautowych.

Naczelnym hasłem było – walka o niepodległość, reszta praw prawie ta sama co obecnie. Jeżeli chodzi o cele wychowawcze, to nacisk w tych przykazaniach był położony na wyrobienie hartu ducha i woli, odwagi, poświęcenia, karności i t. p. Zabroniono też palenia tytoniu i picia wódki, ale te dwa ostatnie zakazy nie były ściśle przestrzegane, może dlatego, że chłopy już były pod wąsem i prawie wszyscy palacze.

Najważniejszą może działalnością ówczesnego skautingu, było szkolenie chłopców w służbie wywiadowczej, terenoznawstwie, kartografii, zacieraniu po sobie wszelkich śladów (n.p. po zwinięciu obozu nie wolno było zostawić po sobie ani okruszyny), przyzwyczajenie skautów do życia obozowego, do trudów i niewygód, wreszcie nauka sztuki wojennej: musztra, marsze, poznawanie broni i umiejętność obchodzenia się z nią, urządzanie bitew, zdobywanie, służba wartownicza i t, p.

Zbiórki urządzaliśmy w najrozmaitszych punktach terenu łukowskiego: na cmentarzu, na łące, w lasach świderskich, w górach pod Sulejami, w Zapowiedniku, a najczęściej w Kryńszczaku. Trzeba było widzieć z jaką radością i zapałem maszerowaliśmy czwórkami poza rogatkami miasta, śpiewając ulubione a niedozwolone pieśni: “Hej strzelcy wraz”, “Widziałem ja cztery orły”, “Grzmią pod Stoczkiem armaty”, i t. p.

Najciekawsza jednak była jedna z wycieczek do Zapowiednika w pochmurny wieczór jesienny. Założyliśmy obóz w młodym zagajniku sosnowym, hen aż pod Szaniawami, urządziliśmy z gałęzi, krzewów i darniny duży szałas z zamiarem nocowania w nim; rozstawiliśmy dla bezpieczeństwa warty. Kiedy wszystko było w porządku zasiedliśmy w koło ogniska. Po przeczytaniu n-ru “Polski Skaut” czy coś w tym rodzaju, po “wtrąbieniu zagrychy” do ostatniej okruszyny, bo długi marsz i las zrobiły swoje, diabelnie jeść się chciało. Po odśpiewaniu “Roty” pokładliśmy się gdzie kto mógł i dalej opowiadać najpocieszniejsze kawały i anegdoty, – tarzamy się wszyscy od śmiechu, – było dość późno. Noc czarna choć oko wykol. Aż tu naraz – błysk ! trach ! Wystrzał z karabinu ! W pierwszej chwili zbaranieliśmy wszyscy. Za chwilę wpada wartownik Tymoszuk, okrwawiony od kolców i gałęzi, w postrzępionej marynarce, bez czapki, ale w czerwonym krawacie: “Uciekajcie ! Policja !!!” I sam w nogi – Zerwaliśmy się wszyscy, momentalnie zagasiliśmy ognisko, rozwaliliśmy szałas i pocichu szybko, gęsiego, wycofaliśmy się z lasu, a później każdy mocno zaabsorbowany powlókł się do domu. Po kilku dniach dowiedziałem się, że to kawał. Drużynowy, chcąc się przekonać o naszym męstwie, sam czy komuś polecił na uboczu wystrzelić. Ponieważ jeden z wartowników, Kluszewski, zamiast nas zawiadomić o grożącym niebezpieczeństwie, zwiał sromotnie z posterunku, postanowiliśmy go wydalić z organizacji.

Wybuchła wreszcie dawno oczekiwana wojna. W sierpniu 1914 r. na polach starościńskich, mniej więcej w okolicy dzisiejszego pomnika Sienkiewicza urządzono ogólny Zlot Drużyn Skautowych. Przed frontem delegat z Siedlec odczytał rozkaz Komendanta Piłsudskiego, że od tej chwili jesteśmy strzelcami i jako żołnierze polscy mamy pójść i wywalczyć Ojczyznę. – “Kto się boi niech wystąpi” – padło wyzwanie delegata, – nie wystąpił nikt.

Tak się skończył skauting przedwojenny.

Autor: Feliks Kaliński
Źródło: “Jednodniówka Harcerska” 1937 r.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.