Ocalić wspomnienia – historie bliskie.
Nazywam się Tadeusz Goss. Urodziłem się w styczniu 1939 roku, w Łukowie. Mieszkałem w drewnianym domu przy ulicy 11 Listopada, po drugiej stronie kotłowni.
Pierwsza rzecz, jaką pamiętam, to śmierć babci
Na podwórku stały jeszcze dwa domy należące do rodzeństwa matki. Dzięki temu, że mój dziadek był gajowym, nie mieliśmy problemu z dostępem do drewna. Mam czwórkę rodzeństwa. Ja sam jestem najmłodszy. Gdy się urodziłem, mama miała 43 lata, a tata 46. Gdy w 1939 roku wojska niemieckie zajęły Łuków, zostaliśmy wysiedleni z naszego domu. Główną siedzibą Niemców w naszym mieście była drukarnia, a nasz dom służył jako budynek mieszkalny dla okupantów. Pierwsza rzecz, jaką pamiętam, to śmierć mojej babci w 1943 roku. W pamięci utkwiła mi również scena wywożenia Żydów (jak się później dowiedziałem) do Treblinki. W 1944 roku Niemcy masowo bombardowali Łuków, a nas ojciec wywiózł do wsi Aleksandrów. Mieszkaliśmy tam przez kilka dni. Tam właśnie pierwszy raz ujrzałem wojska rosyjskie idące na Łuków.
Poznałem dyrektora Józefa Cetnarskiego
Dzięki prośbom taty, dostałem od jednego z oficerów pierwszą w swoim życiu czekoladę. W czasie okupacji głodowaliśmy, ponieważ wszystko było na kartki. Pamiętam 1946 rok – wtedy pierwszy raz trafiłem do szkoły. Nie wyglądało to tak, jak teraz – do jednej klasy chodziły dzieci w różnym wieku (od 6 do 12 lat). Uczęszczałem do szkoły nr 2, która znajdowała się w pobliżu ulicy 700-lecia. Drugą i trzecią klasę przeniesiono do budynku obecnej zawodówki, dla reszty klas pobudowano baraki w miejscu, gdzie teraz znajduje się przystanek PKS. Dopiero w klasie 7 trafiłem do budynku mieszczącego się przy ulicy Cieszkowizna.
Dyrektorem tej szkoły był bardzo szanowany człowiek, pan Józef Cetnarski.
Szkoła średnia i studia
W 1946 roku (3 i 4 klasa) skierowano mnie tak, jak innych bardzo szczupłych chłopców, do prewentorium. Wyjechaliśmy z Łukowa pociągiem, który był pełen dzieci. Pojechaliśmy na tereny Kotliny Kłodzkiej, ja dokładnie trafiłem do Polanicy Zdrój. W mieście znajdowały się jeszcze dwie szkoły podstawowe. Już w podstawówce zaczęliśmy grać z kolegami w piłkę nożną. Głównym miejscem gry był tak zwany “Świński Ryj”. Znajdował się tam, gdzie niedawno była fabryka butów. W 1953 roku poszedłem do liceum imienia Tadeusza Kościuszki (4 lata). Nie zdawałem na studia, po liceum poszedłem do pracy do PZGS. W 1958 roku dostałem się na wydział prawa na UMCS, mieszkałem w akademiku.
W reprezentacji województwa
W LO grałem w piłkę nożną i w ping-ponga w Orlętach. 1956 – zdobyliśmy mistrzostwo województwa lubelskiego. Czterech chłopców z Orląt zostało powołanych do reprezentacji województwa: Wiesiek Gajecki, Jurek Pycka, Wojtek Jankowski i ja. Reprezentowaliśmy nasz klub we Wrocławiu, gdzie wybierano reprezentacje ZSRR, niestety, żaden z nas się nie dostał. Gdy przestałem być juniorem, zacząłem grać w reprezentacji Orląt. 1963 – skończyłem studia i rozpocząłem pracę w prokuraturze, najpierw w Łukowie, a potem w Siedlcach. Pracowałem w niej do 2004 roku. W 1964 roku ożeniłem się. Mam dwójkę dzieci, sześcioro wnuków i niedługo urodzi mi się prawnuk. Mieszkam w innym miejscu, lecz przy tej samej ulicy, przy której się urodziłem.
Wspólnota nr 48 (53) 2005 r.
Dodaj komentarz