Deportacja Jagodnego5 min.

Stojące na straży dawnej wsi drewniane krzyże są niemym świadkiem historii tych terenów. fot. Paweł Przeździak

Wieś Jagodne oddalona jest o 17 km na zachód od Łukowa. Znajduje się wśród znacznych kompleksów leśnych. Ziemie tu liche. Przed II wojną światową mieszkańcy tej wioski z własnych środków wybudowali czterooddziałową szkołę powszechną. Powstał tu również “Dom Ludowy”, w którym mieściła się sala widowiskowa ze sceną i sklep z zapleczem spółdzielni “Społem”. Wieś rozciąga się na przestrzeni 3 km. Miała dobrą, ale drewnianą zabudowę. Z obydwu stron wieńczyły ją budynki leśnictw. Od strony wsi Żdżary było to leśnictwo “Jata”, a od strony Domanic – leśnictwo “Jagodne”. Na obrzeżach wsi znajdowały się zabudowania Lasów Państwowych dla gajowych strzegących ogromnych tutejszych kompleksów leśnych. Kiedy przyszła wojna i okupacja, tereny kompleksów leśnych i wsi Jagodne przeobraziły się w bastion oporu oddziałów Armii Krajowej i innych ugrupowań partyzanckich. To była jednak wojna, ale prawdziwy dramat przeżyli mieszkańcy wsi dopiero po wyzwoleniu – w upalne lato 1953 roku.

W lutym 1953 roku na zebraniu wiejskim z udziałem władz powiatowych oznajmiono, że wieś będzie wysiedlona na Ziemie Odzyskane. Jej teren został bowiem przeznaczony pod rozwój Narodowych Planów Gospodarczych. Do świadomości mieszkańców wsi informacje te jednak nie dotarły. Życie dalej toczyło się w niej zupełnie normalnie. Kończono rozpoczęte wcześniej zajęcia budowlane. Ludzie posiali zboża jare i posadzili ziemniaki. Dlatego w miesiącu maju zorganizowano pośpiesznie drugie zebranie we wsi, na którym potwierdzono, że już niebawem ludność zostanie stąd całkowicie wysiedlona. Dopiero wtedy miejscowi chłopi zrozumieli, co im grozi. Pisali do władz wszystkich szczebli. Delegacje udały się do Lublina i Warszawy z prośbą o cofnięcie decyzji o deportacji. Godzono się nawet z przesiedleniem, ale w pobliskie strony. Sugerowano, że zamiast wysiedlenia na Ziemie Odzyskane, można było przenieść mieszkańców Jagodnego do niedalekiego PGR Jeleniec. Władza z początku łudziła chłopów, ale wkrótce wycofała się z obietnic.

Ryciny na podstawie starych fotografii dawnej wsi Jagodne wykonane przez Pawła Przeździaka.

Jeszcze w maju 1953 roku pojawiły się we wsi stałe zawodowe straże pożarne, ponoć dla rzekomej ochrony przed ogniem. Coraz więcej we wsi kwaterowało nieznanych cywilów. Intencji ich pobytu nie mógł nikt przewidzieć. Można było też dostrzec coraz większy nadzór milicji, a potem i wojska nad okolicznymi terenami. W pierwszych dniach lipca zboże dojrzewało. Sprowadzono nawet do wsi młockarnie z ośrodków maszynowych, z tzw. POM-ów i GOM-ów. Rozpoczęto młockę chłopskiego zboża. Dla jakich celów to robiono, skoro i tak zamierzano ludzi stąd wysiedlić? W tym czasie każdy z właścicieli gruntów otrzymał akt wywłaszczenia z ziemi i gospodarstwa rolnego z zawiadomieniem o wykwaterowaniu go w dniu 1 sierpnia 1953 roku do województwa olsztyńskiego. Tam mieli ludzie otrzymać zamienne gospodarstwa. Próżny okazał się więc sprzeciw wielu mieszkańców. Znany jest fakt aresztowania rolnika Władysława Zająca za desperacką próbę rozbiórki własnego budynku. Stosowano wówczas osławione stalinowskie metody walki z opornymi.

Tak nadszedł dzień 1 sierpnia. Było słonecznie i ciepło. O wschodzie słońca na polach Jagodnego zabłyszczały w słońcu olbrzymie, jak na tamte czasy, 18-tonowe ciężarówki z przyczepami. Miały one rejestracje z różnych stron Polski. W Łukowie na stacji Łapiguz podstawiono rano specjalny pociąg towarowy. Każdy z gospodarzy miał przydzielony samochód. Towarzyszył mu tzw. “dysponent”, który miał czuwać nad przewiezieniem dobytku danego gospodarza do przydzielonych wagonów towarowych na stacji Łapiguz. Wieczorem specjalny pociąg udał się stąd w kierunku województwa olsztyńskiego. Dzieci, ludzie w sile wieku i osoby starsze płakały. Nie wszyscy z deportowanych wytrzymali jazdę w nieznane. Nie dotrwała do końca tego dramatu starsza już pani Pucyk, która zmarła w drodze. Z niektórymi deportowanymi spotkałem się jeszcze później. Tak samo, jak i moja rodzina, przeżywali długo ten nieludzki postępek peerelow’kich władz. W Olsztyńskiem otrzymali oni najczęściej ugory, różne nieużytki rolne, walące się rudery, których nawet tamtejsze PGR-y nie chciały. Przeważnie były to “resztówki”, położone z dala od siedzib ludzkich. Każdy z tych ludzi przeżywał krzywdę i dramat. Ziemia im przydzielona potrzebowała ciężkiego sprzętu, którego nie mieli.

Mieszkańcy Jagodnego, wcześniej tak dobrze zintegrowani, nigdy już później nie spotkali się ze sobą razem. Była to brutalna metoda Służby Bezpieczeństwa rozczłonkowania ludzi w myśl stalinowskiego hasła “dziel i rządź”. Wielu dramatów osobistych, jakie spotkały mieszkańców Jagodnego, nie da się opisać. Można jednak śmiało powiedzieć, że jest to jedna z wielu krzywd, jakie wyrządziła Polska Ludowa łukowskiej społeczności. Krzywd nie do naprawienia.

Autor: Emil Miedzik
Źródło: “Nowa Gazeta Łukowska” Nr 3/95
Fotografie i ryciny: Paweł Przeździak

60 rocznica wysiedlenia miejscowości Jagodne

W dniu 11 sierpnia 2013 r. na rozdrożu za miejscowością Żdżary – kierunek na Domanice i Różę Podgórną, odbyła się uroczystość upamiętniająca 60 rocznicę wysiedlenia miejscowości Jagodne. Rozpoczęto ją Polową Mszą Św. w intencji mieszkańców miejscowości Jagodne. Następnie nastąpiło odsłonięcie i poświęcenie pamiątkowego obelisku oraz promocja wydawnictwa ” JAGODNE – ZAPOMNIANA HISTORIA… “

Powrót dp albumu


Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.