Nie mógł żyć bez łukowa4 min.

Orlęta. Lata 50'te

Dla młodszego pokolenia jest to postać niezbyt znana, ale gdy spyta się o niego naszych rodziców, absolwentów Liceum im. T Kościuszki, opowieściom nie ma końca.

Antoni Tryboń urodził się 28 czerwca 1912 r. w Andrychowie, w Beskidach, szkołę podstawową ukończył w Wadowicach. Mieszkał tam do 12 roku życia, potem przeprowadził się z rodzicami do Łukowa. Jego ojciec pracował w Urzędzie Skarbowym i został oddelegowany do pracy w Łukowie. Przyjechał tu z całą swoją rodziną – żoną i trójką dzieci. Młody Antek był pilnym uczniem. Po ukończeniu liceum w Łukowie chciał kontynuować naukę na Politechnice Lwowskiej, jednak skromna sytuacja finansowa rodziny uniemożliwiła te zamiary. Rozpoczął więc studia na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, kierunek matematyka. W czasie studiów dał się poznać jako wybitny matematyk. Już na trzecim roku miał gotową pracę magisterską, przeprowadzając dowód matematyczny. Jego praca magisterska została przeprowadzona w trzech językach: polskim, niemieckim i angielskim.

Ziemianki w Ogniwie

Antoni Tryboń był nie tylko nauczycielem, ale także przyjacielem młodzieży. Pomagał im zawsze, kiedy tylko była taka potrzeba, zawsze bezinteresownie.

Po ukończeniu studiów pracował jako asystent prof Mazurkiewicza na Uniwersytecie Warszawskim. W tym czasie był też liczącym się piłkarzem AZS AWF. Jednak wrócił do Łukowa, porzucił karierę naukową. Mówił, że tak pokochał Łuków, że nie mógł bez niego długo żyć Kupił kaszarnię i zajął się interesami. W czasie II wojny światowej nie służył w wojsku, pracował w swoim zakładzie. Wysyłał worki kaszy partyzantom z AK ukrywającym się w lasach. Chodziły słuchy, że oprócz kaszy była tam broń. Barbara Tryboń do dziś wspomina, jak podszedł kiedyś w restauracji do nich oficer Lewandowski, dziękując jej mężowi za paczki, które wysyłał do obozów, dla więzionych tam Polaków. Namawiany przez Niemców odmawiał z nimi współpracy.

Pieniądze ze sprzedaży poszły na Orlęta

Po wojnie, zmuszony nową sytuacją społeczno-polityczną, sprzedał kaszarnie i wrócił do zawodu. Zaczął uczyć matematyki. Najpierw pracował w szkole zawodowej, potem w Liceum im. T. Kościuszki w Łukowie. Swoją żonę poznał, gdy zaczęła przychodzić do niego na korepetycje z matematyki. Szybko zaimponował młodszej od siebie o 12 lat Basi. Ślub był cichy i skromny we wrześniu 1945 roku. O tym, jak świetnym był matematykiem świadczy chociażby jego długoletnia współpraca z miesięcznikiem “Matematyka”, był pięciokrotnym laureatem czasopisma (jest to trzeci wynik w Polsce), jako zwycięzca w rozwiązywaniu zadań. Do dziś jego byli uczniowie powtarzają: “Pitagoras twierdzi, że matematyka śmierdzi, Tryboń dowodzi, że to nic nie szkodzi”. Na zajęcia dodatkowe, które prowadził przed lekcjami, czyli około 7 rano przychodzili wszyscy jego uczniowie. Zawsze miał dla nich czas, był nie tylko nauczycielem, ale także przyjacielem młodzieży. Pomagał im zawsze, kiedy tylko była taka potrzeba, zawsze bezinteresownie. Mimo że rodzina żyła dość skromnie, pieniądze ze sprzedaży kaszarni poszły na klub sportowy Orlęta Łuków. Pieniędzy starczyło na odbudowę stadionu, wyposażenie drużyny w piłki, buty sportowe i kompletne stroje piłkarskie. Pani Basia do dziś wspomina: zostali bez grosza, ale ze spełnionymi marzeniami. Już wtedy śmiano się z niego, że zamienił Nobla na Orlęta.

Sport od młodości był drugą pasją Antoniego Trybonia.

Był jednym z niewielu trenerów, który sam grał na boisku. Jako piłkarz, występował w barwach klubu od końca wojny do 1950 r., miał wtedy 38 lat. Mimo że nie grał już w piłkę do końca pozostał działaczem społecznym Orląt. Nigdy nie troszczył się o siebie, zawsze o innych. O tym jaki to człowiek, świadczy choćby fakt, że dyplom magisterski z UW odebrał dopiero po latach jego wnuk, jemu samemu takie dokumenty nie były nigdy potrzebne. Nocą, kiedy cały dom spał on rozwiązywał dla przyjemności zadania. Zmarł nagle, 4 kwietnia 1996 r., będąc już na emeryturze. Jeszcze tego samego dnia udzielał korepetycji licealistce, potem oglądał to, co lubił najbardziej – mecz piłki nożnej.

Autor: Anna Jóźwik
Źródło: “Wspólnota Łukowska” nr 45(150) 7-13 listopada 2007 r.

2 Comments

  1. Adam GoldbergAdam Goldberg02-10-2014

    In English.
    Pan Trybon was my math teacher in 1962 and 1963. He was a great human being and professor. I am glad that I found this article because Pan Antoni never wanted to talk about his life.

  2. JanJan02-07-2018

    Janek Pniewski, wspominam Pana Trybonia jako świetnego wykładowcę i matematyka. Był moim nauczycielem w latach 1967,1968. Na Jego lekcje chciało się chodzić. Adam czy ty mieszkałeś koło “rogatki”?

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.