Kolejna rocznica odzyskania Niepodległości w listopadzie jest okazją do poszerzenia wiedzy o tamtych dniach, gdy jak mówiono “niepodległość nam wybuchła”. Nie było to takie proste, wszak powstawanie odrodzonego państwa polskiego było pewnym procesem, podczas którego wydarzenia poszczególne następowały szybko i niejako nakładając się i stąd mogło być właśnie to wrażenie “wybuchania”.
Dla pełniejszego obrazu warto zapoznać się z przebiegiem wydarzeń tamtych dni zestawiając je w odniesieniu do dwóch miejscowości, położonych blisko siebie, nieco ponad 30 km: Łukowa i Międzyrzeca. by zobaczyć, jak bardzo różny miały charakter.
Najpierw kilka słów wstępu: Region nasz po usunięciu w roku 1915 Rosjan ( z Łukowa wyszli rankiem 12 sierpnia ) dostał się na parę tygodni w ręce austriackie, a potem na trzy lata zadomowili się tu Niemcy ( Wieprz rozgraniczał tereny okupacji niemieckiej i austriackiej ). Kolejno więc wszyscy zaborcy okupowali Łuków. W mieście na pewien czas zapanował chaos, pogłębiony ucieczką burmistrza Józefa Różyckiego z Rosjanami. Trzeba podkreślić fakt sprawnego przejęcia opuszczonych agend przez społeczeństwo łukowskie, uprzedzające w ten sposób ewentualne posunięcia okupantów. Łukowianie byli dobrze przygotowani do nadchodzących zmian: mocno szykanowani i represjonowani przez Moskali po Powstaniu Styczniowym ( 12-krotnie zwiększono załogę wojskową w mieście! ), rusyfikowani – potrafili przy pomocy wielu światłych i zdolnych jednostek o dużym autorytecie przeciwstawiać się złowrogim zakusom, walczyć o szkołę i język polski, organizować różne formy pracy kulturalnej i oświatowej, co zaowocowało właśnie w tych momentach przełomowych. Samorząd miasta powstały w tym okresie stawiano jako wzór na terenie b. Królestwa Kongresowego. Fenomenem łukowskim było powstanie tzw. Łukowskiej Rady Powiatowej, wyłonionej z zawiązanego początkowo Komitetu Obywatelskiego, który to organ stał się wspaniałą szkołą działania i mądrej myśli politycznej dla miejscowych działaczy, doskonale zorientowanych w potrzebach lokalnych. Ich praca była tolerowana przez okupanta. Nie można pominąć nazwisk osób tak zasłużonych, jak. Wacław Biernawski – przewodniczący Łukowskiej Rady Powiatowej, Stanisław Szałowski, Stanisław Raczyński, Michał Lewoncewicz – naczelnik Milicji Miejskiej, Bronisław Chąciński – przewodniczący Rady Miejskiej, Bronisław Przedpełski – dyr. szkoły średniej; ponadto jeszcze Teodozjusz Nowiński – aptekarz, Teodozjusz Marcińczak – rzemieślnik i wielu innych. W rozwoju świadomości obywatelskiej i wyrobienia społecznego niezapomniane są też zasługi Łukowskiego Koła Ziemianek, Ochotniczej Straży Ogniowej, ZHP, Stowarzyszenia Kulturalno – Oświatowego “Ogniwo”.
Dodać należy fakt ukazywania się w Łukowie różnych tytułów prasy lokalnej. Na początku duże zasługi położyli w tej dziedzinie: Stanisław Raczyński i Eugeniusz Kwiatkowski (późniejszy wicepremier).
Działalność organów lokalnych nie przebiegała bezkonfliktowo: częste były przypadki starć z władzami niemieckimi, które miały swego przedstawiciela w osobie tzw. “pierwszego burmistrza”, zaś drugim był Polak. Niemców było kolejno trzech: major Cour, wkrótce po nim major von Bredow, a w latach 1917-18 Knoth, który ustąpił w lipcu 1918 roku na rzecz dra Jana Grabowskiego, który jednak nie pozyskał sobie Rady Miejskiej. Wśród ogólnego biegu wydarzeń, gdy waliły się w gruzy władze państwa niemieckiego i koniec wojny rychło nadciągał, Polacy szykowali się do przejęcia wszelkich urzędów i stworzenia własnych form zapewnienia porządku i bezpieczeństwa. 10 listopada 1918 roku Rada Miejska na posiedzeniu wezwała Niemców do pozostawienia wszelkich rzeczy i spraw miasta i obywateli. Uchwaliła ponadto powołanie straży, nad którą sprawować miała nadzór komisja w składzie: Michał Lewoncewicz, Antoni Stiikr, Michał Kamiński.
Ciekawie tamte dni wspomina Maria Skarżyńska, wybitna działaczka społeczna, zaangażowana w Lidze Kobiet Pogotowia Wojennego i przeżywająca bezpośrednio momenty likwidowania okupacji niemieckiej w Łukowie, w numerze 6 z 1928 “Gazety Powiatu Łukowskiego” →. Oto krótkie fragmenty:
( … ) 11 listopada 1918 r. od rana już daje się zauważyć w mieście niezwykły nastrój – gromadki młodzieży wymykają się w okolice podmiejskie na ostatnie ćwiczenia i przygotowania. W mieście wśród ludności podniecenie – wszyscy oczekują czegoś niezwykłego, wśród okupantów daje się zauważyć rozprzężenie i upadek ducha – zwykła buta niemiecka gdzieś znikła.
Nastaje zmierzch – i dziwna rzecz – zmierzch ten przypomina wszystkim inny zmierzch listopadowy w 1830 r. — napad podchorążych na Belweder.
I oto wśród mroku niezwykle pogodnego i ciepłego listopadowego wieczoru daje się słyszeć rytm marszu wkraczających do miasta oddziałów P. O. W. Plan drobiazgowo opracowany. Oddziały wkraczają do miasta z niezwykłą powagą, w cichości i od razu rozchodzą się na wyznaczone stanowiska. Zajmują najpierw koszary i zbrojownię na przedmieściu Łapiguz, później stopniowo wszystkie posterunki niemieckie. Niemcy wszędzie oddają broń i cały majątek rządowy, w niewielu tylko wypadkach stawiają opór. Do g. 7 wszystkie urzędy niemieckie zajęły oddziały P. O. W.
Gubernator, urzędujący i oficerowie niemieccy umieszczeni pod strażą w gmachu obecnego Starostwa. Łącznie z P. O. W. działał oddział legionistów, kwaterujących podówczas w Łukowie, lecz bardzo nieliczny, bo wynoszący tylko kilkunastu ludzi, pozostających pod komendą por. Kwiatkowskiego …
Por. Eugeniusz Kwiatkowski ( późniejszy minister i wicepremier ) został “Komendantem Placu” w Łukowie, zaś oddziałami P.O.W. dowodził por. Stefan Zdanowski, nauczyciel i działacz, niepodległościowy, poległy w bitwie pod Tarnopolem w lipcu 1920 roku.
Grób Stefana Zdanowskiego w Siedlcach. Fot. A. Ścichocki
Piotr Łossowski w swej książce “Zerwane pęta – usunięcie okupantów z ziem polskich w listopadzie 1918 roku” wydanej w 1989 roku pisze:
“W Łukowie sił miejscowych nie wystarczyło do rozbrojenia Niemców, którzy stawiali opór. Dopiero 12 listopada po przybyciu z Siedlec plutonu dowodzonego przez Mariana Drabika, skapitulowali. Wspominany pluton pomaszerował dalej na południowy wschód, docierając aż pod Parczew. Ogółem rozbroił on około 300 żołnierzy niemieckich”.
Mamy więc dwa opisy: osoby uczestniczącej w wydarzeniach (M. Skarżyńska) oraz autora z innego okresu. Nie szkodzi znać obydwa.
I jeszcze o Międzyrzecu Podlaskim. Józef Geresz, autor książki “Międzyrzec Podlaski dzieje miasta i okolic”, wydanej w roku 1955, pisze, że:
“Ogólnie można powiedzieć, że listopad 1918 r. zastał społeczeństwo międzyrzeckie nie przygotowane do przejęcia władzy i uczestniczenia w budowie niepodległej Polski. Rożne były tego przyczyny: słabość mieszczaństwa polskiego, brak samorządu miejscowego, słabe uświadomienie inteligencji i jej podatność na wpływy rusyfikacyjne, bezwzględna polityka komendanta etapowego i terrorystyczna działalność niemieckiego sądu polowego, obojętność Żydów. Wszystko spowodowało, że społeczność miejska nie była zintegrowana, więzi społeczne niemal me istniały lub były poprzerywane. Największym grzechem był jednak brak organizacji niepodległościowej”.
Dowiadujemy się dalej, że początkowo 12 XI ujawniła się, słaba liczebnie, powołana przez ks. Władysława Augustynowicza, zaledwie przed trzema tygodniami organizacja “Samopomoc”, jako komórka P.O.W.. Niewyszkoleni jeszcze i nie uzbrojeni ludzie utworzyli mieszane polsko – niemieckie warty ochronne, by opanować szerzący się chaos tak wśród zrewolucjonowanych Niemców, jak i skorych do rabunków Polaków. Rozbrojony komendant niemiecki hauptmann Kwapp nosił się z zamiarem odwetu. 13 listopada przybył do Międzyrzeca z Łukowa oddział P.O.W. pod dowództwem sierżanta Ignacego Zowczaka, który przy pomocy fortelu doprowadził do rozbrojenia Niemców. W tym czasie z wyjątkiem Białej Podlaskiej we wszystkich miastach i miasteczkach Niemcy byli rozbrojeni. Niestety, okazało się, ze rozwijanie akcji opanowywania terenu przerastały możliwości polityczne, organizacyjne i wojskowe 26-letnicgo Zowczaka. Nie zdołano zapewnić porządku i sprawności organizacyjnej formowanym agendom polskim, zaniedbano nawet przygotowań do ewentualnej obrony przed odwetem niemieckim od strony Białej Podlaskiej, gdzie stacjonowały spore siły okupanta. Nie doszło też do porozumienia z przybyłym z Łukowa oddziałem P.O.W. w liczbie ok. 40 ludzi pod dow. por. Zdanowskiego, który krytycznie ocenił sytuację w Międzyrzecu. Nie mogąc nawiązać współpracy z Zowczakiem, oddział Zdanowskiego powrócił do Łukowa. W nocy z 14 na 15 listopada do Białej Podlaskiej przybyli tzw. Huzarzy Gwardii ( Huzarzy Śmierci gen. von Mackensena ) i 15 XI zaatakowali Janów Podlaski, Łomazy i kierowali się ku Międzyrzecowi. Wspomożeni dywersyjno-szpiegowską działalnością miejscowych Niemców, wykorzystując brak lekkomyślnie ściągniętych przez Zowczaka straży, oddziały niemieckie nad ranem 16 XI napadły na Międzyrzec, gdzie w krótkim czasie dokonano okrucieństw mordując nie tylko większość obrońców, ale i niewinną ludność. 18 listopada Niemcy ponownie opanowali Międzyrzec i na miesiąc wróciły stare porządki, dając się we znaki Polakom. Niektórzy z obrońców ukrywali się przez długi czas przed prześladowcami. Dopiero 18 grudnia Niemcy opuścili Międzyrzec, zaś 21 XII odbył się pogrzeb Polaków w liczbie 44. Początkowo byli wrzuceni przez Niemców do dołu i oblani kwasem siarkowym. W 1931 roku oficjalnie odsłonięto pomnik ku czci poległych w czasie krwawych dni listopada 1918 roku w Międzyrzecu.
Autor: T.Milewski
Źródło: “Nowa Gazeta Łukowska” 11/96
Dodaj komentarz