“Moja” ulica14 min.

Ulica Warszawska - widok z wysokości parku miejskiego.

Przez wieki dziejów Łukowa różne były losy “mojej” ul. Warszawskiej. Na najstarszym planie miasta z roku 1821 widnieje ona jako “Trakt Warszawski” na odcinku od skrzyżowania w centrum miasta do mostu na Krznie. W końcu XIX w. pojawiła się nazwa “Żelechowska”, utrzymująca się do połowy lat 30-tych XX w., jako “szosa”, później “ulica”. W tamtym okresie zmieniono ją na “Warszawską”, na odcinku od wspomnianego skrzyżowania w centrum, poprzez most na Krznie, dalej biegnącą łagodnym łukiem na południowy zachód i zachód do przejazdu kolejowego linii Łuków-Dęblin, dziwacznym łukiem oddzielającego ulicę od Łapiguza.

Nazwa “Żelechowska” odnosi się obecnie do ulicy, biegnącej ku południowemu zachodowi od Warszawskiej w kierunku Żelechowa, dochodzi ona aż do Lasu Ryżkowskiego.

Dawne skrzyżowanie ulic Warszawskiej i Żelechowskiej ostatnio skasowano, urządzając duże rondo na przecięciu z Warszawską ulicy Wojska Polskiego (tzw. małą obwodnicą), ok. 100 m dalej ku zachodowi.

Odcinek Warszawskiej od centrum do mostu był wybrukowany, z wąskimi dwupłytowymi betonowymi chodnikami po obu stronach (do lat 60-tych XX w.), most ten, podobnie jak i drugi, w kierunku na Radzyń, drewniany, miał po bokach także drewniane chodniki. Mosty te co kilka lat remontowano, dając zatrudnienie bezrobotnym. Na początku lat 60-tych XX w. obydwa mosty przebudowano na żelbetonowe, z nawierzchnią i chodnikami smołówkowymi.

Ulica Warszawska od mostu do Łapiguza miała nawierzchnie szutrową, remontowaną co 3 lata, kiedy to kładziono nową warstwę drobnych kamyków, ubijana walcem drogowym – była to atrakcja dla dzieciarni, przypatrującej się pracującej maszynie, ciągnącej co parę dni również wóz mieszkalny dla obsługi. Ulica od mostu nie posiadała chodników, jedynie w miarę twarde pobocza, które w porze deszczowej pokrywały się uciążliwym błotem. Nieraz jadące ulicą furmanki chłopskie, zwłaszcza w dzień targowy (czwartek), zagrażały pieszym.

Dopiero na początku lat 60-tych Warszawska otrzymała porządną nawierzchnię smołówkową (z najlepszego wtedy, podług innych ulic, materiału) natomiast chodniki z kostki kamiennej położono w latach 2005/6.

Po obu stronach ul. Warszawskiej przed mostem znajdowały się parterowe budynki drewniane, należące niemal wyłącznie do Żydów. Jedynie narożny względem ulic Warszawskiej i Chącińskiego należał do rodziny Gierczyńskich, mieszcząc poza mieszkaniem właścicieli “Skład win i wódek” Piotra Zubowicza, później do wojny “Składnicę Nauczycielską” (materiały papiernicze, art. szkolne, książki), po wojnie była tu restauracja, potem sklep spożywczy (do rozbiórki budynku w latach 90-tych). Po tej stronie ulicy, przed mostem była kuźnia, zlikwidowana przed wojną.

Po prawej stronie, przy skrzyżowaniu był narożny parterowy drewniany budynek żydowski ze sklepem papierniczo-zabawkarskim Finkielsteina (na szyldzie widniały nazwiska: E. Lubiński i D. Szydłowski – teścia i zięcia!), dalej do ul. Browarnej, za wysokim parkanem mieścił się skład opału. Na tym parkanie umieszczono wielki szyld “Skład materiałów aptecznych i farb Hofferosa”, reklamujący sklep naprzeciwko skrzyżowania w kamienicy Bisków. Po wojnie prowadził go długie lata Zygmunt Bończak. Budynek stoi do dzisiaj, przylegając szczytową ścianą do ul. Chopina.

Elektrownia miejska i łaźnia miejska.

Za Browarną, wśród drewnianych domków (m.in. państwa Okninskich) był niewielki piętrowy budynek Bertolda Dusdala, mieszczący na górze mieszkanie, a na dole warsztat ślusarski właściciela. Budynek stoi do dziś. Po paru domkach żydowskich, do Krzny, nie ma śladu, stoją obecnie piętrowe murowane domy różnych właścicieli. Za mostem po prawej wzniesiono w 20-leciu dwa okazałe budynki użyteczności publicznej: łaźni miejskiej (1924) i elektrowni miejskiej (18.II.1925), obydwa stoją do dzisiaj. Łaźnia przetrwała do lat 40-tych. Potem mieściła kolejno sklepy, później Młodzieżowy Dom Kultury, obecnie Powiatowy Inspektorat Weterynaryjny. Elektrownia zasilała miasto w prąd od wieczora do rana, w ostatnich latach przed wojną już przez całą dobę. Pracowała jeszcze w latach 50-tych, po czym maszyny i urządzenia przekazano do Białej Podlaskiej, lokując tu zaś Spółdzielnię Chemiczną na wiele lat. Potem mieściło się w budynku biuro przedsiębiorstwa wykonującego różne inwestycje energetyczne, zaś od kilku lat mieści się popularna restauracja “Osiemnastka” (od numeru posesji).

Po drugiej stronie ulicy od mostu do ul. 700-lecia Łukowa rozciągała się rozległa łąka, corocznie zalewana podczas roztopów aż po teren dzisiejszego szpitala i siedziby Straży Pożarnej. Na poboczu ulicy nad rowem dzielącym od tej łąki stał duży żelazny słup z kratownicy, do którego biegły grube przewody energetyczne z elektrowni. Słup ten na parę lat przed wojną obudowano niemal do połowy betonem, po wypadku porażenia prądem przechodniów.

Na całym ciągu ul. Warszawskiej po prawej stronie stały słupy z przewodami telekomunikacyjnymi z całą masą izolatorów, zaś po stronie lewej były słupy energetyczne z rzadko rozmieszczonymi lampami oświetleniowymi (co trzeci słup).

Idąc od elektrowni prawą stroną ul. Warszawskiej mijało się kolejno: duży drewniany dom z facjatką, kryty gontem, należący do rodziny Szlendaków. Wchodzono doń przez ganek. Mieściły się w domu: mieszkanie właścicieli, jedna izba przeznaczona dla szkoły (Józef Szlendak był długoletnim zasłużonym kierownikiem szkoły) oraz świetlica harcerska. Był tu w miarę potrzeby urządzany lokal wyborczy. Przy domu był duży ogród, w którym stało kilkanaście uli, albowiem pan Szlendak zajmował się także pszczelarstwem. Budynek spłonął w latach 70-tych, a na terenie posesji jest obecnie komis samochodowy.

Dalej parterowy drewniany budynek z dachem gontowym należał do państwa Sypiańskich. Stoi do dziś, a z części posesji, jak również posesji Szlendaków, poprowadzono w latach 70-tych ul. Lipową (ale nie rośnie przy niej żadna lipa!). Z kolei dalszy budynek drewniany, otynkowany, z ładną facjatką, a także budynkami towarzyszącymi i ogrodem, należał do państwa Białogrodzkich (był tu m.in. warsztat stolarski właściciela). Stoi do dzisiaj. Za nim mały drewniany domek ze strzechą należał do rodziny Świderskich, przed nim przy ulicy stoi do dziś drewniany krzyż dwuramienny – pamiątka epidemii chorób w 1919 r. Posesja zabudowana przez innych właścicieli.

Z kolei spory drewniany dom z gankiem, kryty wtedy gontem, należący do rodziny Konstantych, otynkowany, z budynkami towarzyszącymi, stoi do dziś. Za nim kawałek uprawnego wtedy pola, a potem parterowy murowany, kryty blachą dom młynarza Edmunda Karasińskiego z 1936-37, wraz z młynem piętrowym, stojącym na dziedzińcu (budynki stoją do dziś).

Tę posesję od następnej z drewnianym parterowym domem państwa Karwowskich oddzielała w kierunku północnym polna droga wiodąca na Poważe. Dziś jest to szeroka o nawierzchni smołówkowej ul. Parkowa. Następna posesja, należąca do państwa Opolskich, po wojnie zabudowana budynkami drewnianym i murowanymi piętrowymi, obejmowała teren upraw ogrodniczych, tak jak jest do dziś.

Krzyż “morowy” na posesji pp. Ciołków.

Z kolei był drewniany dom kryty gontem, należący do rodziny Cabajów, do której należała też łączka i stodoła po przeciwnej stronie ulicy. Za tą posesją znajdował się cmentarz żydowski – kirkut, ciągnący się do ul. Parkowej, a przed nim na małym skrawku stał mały domek, podniszczony, zamieszkały przez rodzinę Wawrów. Miedzy nim a ulicą była jeszcze mała sadzaweczka. Dziś znajduje się tutaj sklep spożywczy PSS-u.

Dalej były domy: parterowy drewniany kryty gontem, zamieszkały przez żydowską rodzinę Jojnów, prowadzącą sklep spożywczo-kolonialny (jak się wówczas je nazywało) i skup zboża, a także murowana piętrowa jednospadowa oficyna, zamieszkała przez rodzinę Czubaszków, właścicieli obydwu domów.

Dzisiaj posesja jest przebudowana, nie do rozpoznania. Przylegał do niej drewniany dom, kryty strzechą, z oborą i stodołą, należący do rodziny Słomczyńskich, spokrewnionych z Czubaszkami.

Mijając kilkadziesiąt metrów przylegającego pola uprawnego, dochodzono do drewnianego domku z gontowym dachem i budynkami gospodarczymi, stanowiącymi własność rodziny Głowińskich i Stępkowskich. Mieli oni po przeciwnej stronie ul. Warszawskiej łąkę i stodołę. Dalej był mały drewniany domek ze strzechą, stojący szczytem do ulicy, należący do rodziny Kosteckich. Mieszkała tu również żydowska rodzina Uciów. Następny drewniany dom, kryty strzechą, należał do rodziny Cabajów. Na posesji były też obora, stajnia i studnia drewniana z żurawiem, po przeciwnej stronie ulicy dużą łąka i spora stodoła.

Następną posesję zajmowała żydowska rodzina Listków (rodzice, 4 córki i 2 synów), prowadząca sklepik spożywczo-kolonialny i skup zboża. Jakoś prosperowały nieźle obie rodziny Jojnów i Lisów. Na tej posesji był duży dziedziniec, na który zajeżdżały furmanki w dni targowe.

No i mieliśmy z kolei posiadłość (0,56 ha) rodziny Milewskich. Stał tu spory drewniany dom z gankiem, kryty początkowo gontem, później blachą. Był też budynek gospodarczy z pustaków i studnia, ponadto ogród warzywny i sad ora mały kawałeczek ziemi ornej. Za ową posesją była jeszcze działka państwa Zabielskich z małym domkiem krytym słomą i obórka oraz ogród i ciągnący się aż do rzeki Krzny pas orny, zakończony łączką.

Do linii kolejowej i drogi objazdowej koło torów leżały grunta uprawne różnych właścicieli, przed drogą objazdową kilka lat przed wojną zbudowano drewniany dom kryty blachą, zamieszkały m.in. przez rodzinę Strzeleckich.

Skrzyżowanie ul. Warszawskiej i d. ul. Dzierżyńskiego (fot. J. Sulej)

Co do lewej strony ul. Warszawskiej, od skrzyżowania z ul. 700-lecia przylega do niej rozległy teren boiska sportowego, na którym zbudowano w 1933 r. drewniane trybuny, przetrwały one do lat 50-tych XX w.

Z kolei mijało się drewniany, otynkowany parterowy dom należący do wspomnianego już Bertolda Dusdala. Potem był teren podmokłych łączek, aż do posesji Stanisława Śledzia, obejmującej drewniany dom (częściowo zniszczony przez, pożar), budynki gospodarcze oraz duży ogród owocowo-warzywny, a także od ulicy małą sadzawkę. Dalej była spora posesja państwa Opolskich z duża sadzawką od frontu (do lat 90-tych!) i murowanym domem z facjatką w podwórzu, dokąd prowadziła szeroka grobla. Była w nim piekarnia Wolskiego.

Następował teraz spory obszar podmokły, gromadzący dużo wody podczas roztopów. Przez przyległą wąską groblę od ulicy dostawało się do drewnianego domu państwa Zarembów. Na tej grobli w dni świąteczne, w ciepłej porze roku, siadywały kobiety zdążające do kościoła Podwyższenia Krzyża Św. (parafialnego), obmywały bose stopy i zakładały pończochy i obuwie. Wracając, czyniły odwrotnie – buty się wtedy szanowało! Za groblą mała podmokła łączka, za którą od południa stał drewniany duży dom kryty dachówką, należący do rodziny Błońskich.

Potem już była łączka wspomnianej rodziny Cabajów ze stodołą. Dalej drewniany dom kryty blachą, rodziny Gołaszewskich, którzy prowadzili tu sklep spożywczo-kolonialny (jeszcze parę lat po wojnie). Później, aż do Gołaszówca, ciągnęły się przyległe łączki różnych właścicieli, za nimi w kierunku południowym stało kilka dużych stodół (do lat 60-tych!). Przy łące drugiej rodziny Cabajów była mała działka Kazimierza Śledzia, z małym domkiem i ogródkiem. Z kolei ciągnęła się polna droga na Gołaszówiec – małą “ulicą”, dalej była duża łąka, również zwana Gołąszówcem, w narożu miedzy Żelechowską a Warszawską. Zaś od Żelechowskiej do linii kolejowej, przy samej ul. Warszawskiej przylegały kolejno łączki różnych właścicieli ze sporym stawem przedzielonym mostkiem, za nimi w kierunku południowym stały domy dawnej kolonii “oficerskiej” na tzw. “Klinie” miedzy Warszawską Żelechowską i 1 inią kolejową przy której był stylowy piętrowy budynek stacji Łapiguz oraz towarzyszące obiekty kolejarskie: duży parterowy dom wielorodzinny, mały drewniany otynkowany i parterowy murowany budynek wielorodzinny przy przejeździe na ul. Warszawskiej.

Na końcu ul. Warszawskiej po lewej stronie przed skrętem ku stacji Łapiguz stał parterowy murowany budynek dawnej rosyjskiej łaźni wojskowej. Był opuszczony, niewykorzystany do końca – II wojny światowej. Po wojnie przystosowano go do potrzeb biurowych zakładów mięsnych.

Wracając jeszcze do owej łąki Gołąszówcem zwanej, warto nadmienić, że co roku po parę dni koczowały tu przejeżdżające tabory cygańskie, budząc ożywienie i sensację okolicznych (nie tylko) mieszkańców. Należało wtedy być czujnym, by nie doznać jakiegoś “uszczerbku” stanu posiadania (drób itp.)

Za tą łąką od południa przy drodze o właściwej nazwie Gołaszówiec od ul. Żelechowskiej stało parę drewnianych domków, należących do niezamożnych raczej mieszkańców. Były to rodziny wielodzietne. Wśród nich stał mały domek kryty dachówką, należący do rodziny państwa Ma-rasiuków, której „głowa” – ojciec, zajmował się betoniarstwem. Był też jeszcze domek rodziny państwa Cybulskich, zajmujących się ogrodnictwem. Dopiero przed samą wojną zaczęto wznosić nowe domy drewniane, należące do rodzin Gołaszewskich i Kraszewskich.

Podsumowując całokształt wyglądu ul. Warszawskiej w ostatnim ponad półwieczu można stwierdzić wielkie zmiany. Przede wszystkim znikły wszystkie sadzawki (z których rechot żab towarzyszył do końca istnienia tych zasobów wodnych), łączki i ogrody przyległe, a nade wszystko sławetne stodoły, niektóre należące do właścicieli zamieszkałych poza ul. Warszawską (np. Nowosielscy, Rolowie i in.). Przylegające do ulicy posesje zostały zabudowane murowanymi budynkami mieszkalnymi piętrowymi, bądź przez dotychczasowych właścicieli posesji, bądź przez nowych nabywców, przybyłych spoza Łukowa. Jak wspomniano, spalił się w latach 70-tych dom Szlendaków, pozostały przy ciągu ulicy od Krzny do przejazdu na Łapiguzie domy: Sypiańskich, Białogrodzkich, Świderskich (przebudowany), Konstantych, Karasińskich, Opolskich, Głowińskich (też przebudowane, nowe). Po lewej stronie właściwie pozostał jeden – weteran: domek Bertolda Dusdala. Reszta budynków po prostu znikła, ustępując nowym. Liczba numerów przy ul. Warszawskiej zwiększyła się z 56 do 102. Wycięto po prawej stronie szereg wysokich drzew, topoli (zw. sokorami).

Po prawej stronie ul. Warszawskiej, jak wspomniano, poprowadzono przez części posesji Szlendaków i Sypiańskich ulicę Lipową. Po lewej stronie ulicy miejsce zalewanej corocznie łąki zajął zmodernizowany ostatnio park miejski (jego budowę zaprojektowano i miano rozpocząć w 1939 r., nadając imię marsz. Józefa Piłsudskiego). Dalej, po tej stronie, na przeciwko posesji państwa Świderskich poprowadzono ul. Hem-pla w kierunku południowym, zaś przez dawną groble na przeciwko ul Parkowej biegnie ul. Stanisława Kruczek-Wirskiego. (jeszcze dalej, po lewej, jest od południa na przeciwko Kirkuta ul. Stanisława Majewskiego. (poprzez dawną posesję Cabajów).

Wśród “nowości” ulicznych, zaliczając do tzw. kuriozów nazwowych należy wymienić łączące się z ul. Warszawską poprzez posesję Głowińskich przedłużenie ul. Kilińskiego z tą samą nazwą (tego nie wolno nigdy robić!). I jeszcze z tej samej “łączki”: nadawszy nazwę Kiernickich dawnej ul. “Za okręgiem”, przedłużono ją, krzyżując z ul. A. Struga i “łaskawie” pozostawionym kawałkiem Za Okręgiem, do ul. Warszawskiej. No, ale to już temat na inny czas i ewentualnie dla kogoś innego. Ja osobiście mam już dosyć wypominania naszym “chrzcicielom” niefortunnych pomysłów (boją się chyba konsultacji z kimś, kto pomógłby zorientować się w dziejach naszego miasta i zasługach wobec tegoż). Niech na razie wystarczy Państwu prezentacja tej, chyba ciekawej ul. Warszawskiej.

Autor: T. Milewski
Źródło: “Nowa Gazeta Łukowska” 8/2010 r.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.