Ognisko KPW Łuków7 min.

Kolejowe Przysposobienie Obronne - nr 15, 1937 r. (fragment okładki pisma)
Od naszego wysłannika.

Łuków, w październiku.

Październikowa pieśń jesieni nie nastraja radośnie ludzkich serc. Budzi żal, że to już koniec ciepłych dni. W tych smutnych godzinach coraz to krótszych dni jesiennych cóż może być milszego ponad pogawędkę z dobrymi przyjaciółmi, którzy nie mają czasu na filozoficzne snucie smutnych refleksji, na wspomnienia pełne żalu; z ludźmi, których czas mija w pracy wytrwałej, pełnej poświęcenia, pracy na rzecz dobra społecznego i na rzecz własnej Organizacji. Takich dzielnych ludzi, dobrych przyjaciół naszego pisma, znajdujemy w Ognisku KPW (Kolejowe Przysposobienie Wojskowe) Łuków. Gotowi są oderwać się na kilka chwil od swej pracy organizacyjnej, by w długiej pogawędce w wieczór jesienny opowiedzieć za jego pośrednictwem wszystkim czytelnikom naszego pisma, jak w swoim Ognisku pracują, co ich raduje, a co trapi.

Raduje ich zresztą sama praca na rzecz własnej Organizacji, pomimo wielu trudności, bo są to prawdziwi synowie ziemi łukowskiej, która od wieków słynęła z ludzi twardych, do pracy chętnych i w pracy zawziętych.

A i ci nawet, którzy tu do Łukowa z innych przybyli stron, szybko się wśród Łukowian aklimatyzują i upadabniają do nich i z takim samym podlaskim zapałem biorą się do dzieła budowania i umacniania własnej kapewiackiej Organizacji.

Łuków należy do najstarszych miast naszego kraju. Tradycja historyczna mówi, że założycielem tego grodu był jeszcze książę Bolesław Wstydliwy, który zbudował gród warowny, by bronił on ówczesnych granic Polski przed napadami Litwinów, Jadźwingów i Tatarów.

W XIII stuleciu był Łuków grodem granicznym, mającym jak sama nazwa wskazuje (Łuków — od łuk), przeznaczenie obronne. W tych czasach odległych ziemia łukowska była terenem nieustannych walk i utarczek z niespokojnymi wschodnimi sąsiadami naszego kraju i w tych to zapewne niespokojnych czasach wytworzyły się w charakterze mieszkańców tej krainy te cechy, które dziś jeszcze w nich podziwiamy. A więc pracowitość, wytrwałość, odwaga, ofiarność i duże poczucie solidarności, zamiłowanie do gromadzkiej, zbiorowej współpracy na rzecz dobra ogólnego. Wszystkie te piękne zalety z dużym powodzeniem kultywuje Ognisko KPW Łuków.

Dowodów na potwierdzenie tego oczywistego faktu nie trzeba zbyt długo szukać.

Kapewiakom łukowskim przewodniczy prezes, ob. Mieczysław Zgódko, któremu wydatnie pomaga w pracy sekretarz ob. Feliks Poziomkiewicz.

Liczna gromada naszych łukowskich kolegów wobec tego, że do miasta “kawałek” drogi i że w mieście samym zupełny brak danych do intensywniejszej pracy organizacyjnej (nie ma odpowiednich lokali), potrafiła w warunkach miejscowych wcale dobrze się zagospodarować i stworzyć materialne podwaliny pod działalność organizacyjną. Tak więc posiada lokal, składający się z trzech ładnych pokoi i sali teatralnej w budynku stacyjnym na piętrze. Własnymi siłami przeprowadzili Kapewiacy remont i urządzili swoje “gniazdko”, meblując, dekorując, wzbogacając w radio, w ruchomą biblioteczkę itd. Dzięki takiemu zagospodarowaniu się pierwszy wysiłek Ogniska poszedł w kierunku zorganizowania działalności kulturalno – oświatowej.

W miasteczku, w którym brak nawet “możliwego” kina, do którego zrzadka tylko zajrzy jakiś “przyzwoitszy” zespół teatralny, lub które obudzone zostanie z drzemki jakąś inną imprezą artystyczną — stworzenie własnej godziwej rozrywki jest wdzięcznym i koniecznym zadaniem.

Toteż nasi łukowscy koledzy, wzorem wielu innych Ognisk, stworzyli własną sekcję dramatyczną, która daje do roku od czterech do sześciu przedstawień sztuk polskich autorów (Fredro, Bałucki, Grzymała – Siedlecki) i utworów ludowych. Przedstawienia te postawione są na zupełnie dobrym poziomie, tak, że społeczeństwo Łukowa darzy kolejarzy – aktorów całkowitą sympatią i poparciem.

W Łukowie przy okazji poznawania działalności teatralnej naszych miejscowych kolegów, natrafiłem na bardzo znamienny i sympatyczny dowód kapewiackiej solidarności.

Oto okazuje się, że Ogniska w Łukowie i Białej Podlaskiej zorganizowały między sobą coś w rodzaju stałej wymiany teatralnej Chcą utrzymać każde przedstawienie na wysokim artystycznym poziomie, a dla braku czasu pochłanianego przez zajęcia zawodowe więcej niż 5, 6 sztuk w roku przygotować nie są w stanie. Tymczasem “zapotrzebowanie” na teatr kolejarski zarówno w Łukowie, jak i Białej Podlaskiej jest duże.

Aby zaspokoić “głód teatru” dwa te zespoły kapewiackie co roku tak układają repertuar, że co innego grają Kapewiacy w Białej, a co innego w Łukowie. W rezultacie teatr kapewiacki z Białej jeździ z przedstawieniami do Łukowa, a Łukowianie bawią swym repertuarem kolegów i mieszkańców Białej. Ten system “wymienny” gorąco należy polecić uwadze innych Ognisk, jako przynoszący bezsprzecznie znaczne korzyści i rozwijający współpracę i solidarność kapewiacką w szerokim zakresie, wykraczającym poza ramy jednego Ogniska.

Wielkie utrudnienie w tej pracy stanowi powszechna plaga wszystkich zespołów amatorskich na prowincji: brak rekwizytów teatralnych.

Ale mimo tego braku działalność teatralna sekcji dramatycznej jest piękną kartą w dziejach Ogniska.

Inną chlubę Ogniska w Łukowie stanowi chór, składający się z 40-kilku osób. Koncerty chóru cieszą się zarówno uznaniem społeczeństwa łukowskiego jak i mieszkańców Białej, do której jeździ po śladach swego “teatru”. Uświetnia on zresztą wszelkie uroczystości organizacyjne i państwowe, lub takie, jak np. “święto lasu”. W pamięci chóru kapewiackiego pozostał występ w nadieśnictwie Dąbrówka. Chór w łukowskim Ognisku nie posiada swego artystycznego odpowiednika w orkiestrze kapewiackiej. Ognisko łukowskie nie zdobyło się jeszcze na własną orkiestrę. Chwilowo musi im wystarczać radio i pianino. Ale niewątpliwie dzielni Kapewiacy łukowscy “zmontują” z biegiem czasu również i orkiestrę, jak potrafili zorganizować chór.

Cechą charakterystyczną łukowskiego Ogniska jest wartki nurt życia towarzyskiego. Mimo “ciężkich czasów” nasi łukowscy koledzy chętnie odpoczynku po pracy szukają w lokalu Organizacji i w wspólnych zabawach. Stąd też niewątpliwie ta solidarność i piękne rezultaty pracy kultywowanej w zdrowej atmosferze koleżeńskiego współżycia.

Lecz działalność społeczna nie kończy się na wymienionych pracach.

Uzupełnia ją praca oświatowa. W ostatnich dwu latach na kursach dokształcających dwudziestu kilku Kapewiaków zdało egzaminy, wielu z robotników, dzięki kursom fachowo – kolejowym, zostało hamulcowymi i zwrotniczymi. W sekcji kulturalno – oświatowej, którą kieruje ob. M. Matejko, często są urządzane rozmaite odczyty i prelekcje, na które poza miejscowymi nauczycielami, są zapraszani nawet prelegenci z Warszawy.

Ten obraz prac Ogniska uzupełnić należy opisem działalności na polu sportowym. Łukowscy Kapewiacy są w tym szczęśliwym położeniu, że posiadają własne boisko. To pozwala im na intensywniejszą akcję sportową. Posiadają więc dwie sekcje koszykówki: męską i żeńską, zespół piłki nożnej i lekkoatletyczny.

Urządzenie boiska również było pewnego rodzaju wyczynem sportowym, ponieważ uzyskano teren nierówny, zarośnięty krzewami. Kapewiacy wraz z prezesem, który dał dobry przykład, “ostro” wzięli się do wyrównania terenu, plantowania zagonów po kartoflach, usunięcia drzew i krzewów. Obecnie na boisku (jedyny mankament — brak trybun), obok zawodów i treningów sportowych, odbywają się ćwiczenia z zakresu pw. prowadzone przez por. rez. ob. L. Chacińskiego. Tutaj Kapewiacy ściśle współpracują z miejscową komendą pw. i wf. Umundurowany i uzbrojony oddział Kapewiaków jest ozdobą każdej defilady w Łukowie.

Nie można pominąć milczeniem takich sekcji, jak hodowców gołębi pocztowych, a nawet wędkarskiej, która łowi karaski w sadzawce za dworcem na t. zw. “Tartaku” lub jeździ na rzeczki i stawy do pow. radzymińskiego.

Również podkreślić należy ścisła współpracę Ogniska KPW z Kołem Rodziny Kolejowej, która w swoich sekcjach gospodarczych gromadzi wielu Kapewiaków, ucząc ich pożytecznych wiadomości i która dzieci Kapewiaków wysyła latem na różne kolonie i półkolonie. Te wiadomości gospodarcze tym są cenniejsze, że na ogół koledzy nasi w Łukowie są gospodarni, lubią swe domki, powstające na kolonii kolejarskiej za dworcem. Taniość życia (Łuków tańszy od Siedlec) umożliwia zagospodarowanie się i dlatego działalność Rodziny Kolejowej odbija się dodatnio na samopoczuciu naszych kolegów.

*

Tak oto w wieczór październikowy, w długiej, a miłej pogawędce dowiedziałem się o duchu solidarności koleżeńskiej, który łączy w pracy społecznej kolejarzy-Kapewiaków w podlaskim mieście Łukowie.

Autor: L. R-ch
Źródło: “Kolejowe Przysposobienie Wojskowe” Nr 15 (112) Rok IX, 24 października 1937 r.



Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.